“Ale dzięki temu „przeoczeniu” mogę się pochwalić, że maczałem palce w projekcie dla Lamborghini, mam na koncie kilka patentów, publikację w dobrym towarzystwie i świetną sieć kontaktów”. O jakim przeoczeniu mowa? Odpowiedzi szukajcie w wywiadzie z dr. hab. Michałem Borysiewiczem! Nasz badacza opowiada w nim także o niezwykłym opracowanym materiale, notabene dziele przypadku, oraz projektach i wymianie doktorantów z najlepszą uczelnią świata.
Zrobimy mocne wejście. Opowiedz, jak znalazłeś się na uczelni, która co roku króluje w rankingach najlepszych szkół wyższych świata?
Na MIT zostałem zatrudniony w roku 2018, aby pracować dla Lamborghini nad magazynami energii – nowymi rodzajami wydajnych superkondensatorów.
Superszybkie samochody i magazyny energii? Czyli bogaci wreszcie zrozumieli, że muszą iść w stronę eko…?
O ile wiem, to model Lamborghini wykorzystujący superkondensatory używa je do tego, aby biegi zmieniały się bardziej gładko, więc nie wiem czy chodzi tylko o eko. ;-) Ale w ogólności superkondensatory to przyrządy stworzone do zastosowań wysokiej mocy i sprawdzą się doskonale w elektrycznych supersamochodach. Natomiast Lamborghini jest firmą przywiązującą wielką uwagę do innowacji, zupełnie tak jak MIT, nic więc dziwnego że połączyły siły.
A do tego znalazłeś się jeszcze ty, nasz polski akcent.
Akurat miałem to szczęście, że szukali człowieka, który się zna na tych przyrządach, a ja z kolei szukałem stażu podoktorskiego. Ciekawostka jest taka, że jestem fizykiem pracującym w materiałach dla elektroniki, a zatrudniony zostałem na wydziale chemicznym… Przeoczyłem na ich stronie napisane wielkimi literami wymaganie, że kandydaci do pracy w grupie MUSZĄ mieć doświadczenie w bardzo zaawansowanych i trudnych procedurach syntezy chemicznej, którego ja oczywiście nie miałem. Gdybym to zauważył, to nigdy bym się do nich nie zgłosił, haha. Ale dzięki temu „przeoczeniu” mogę się pochwalić, że maczałem palce w projekcie dla Lamborghini, mam na koncie kilka patentów, publikację w dobrym towarzystwie i świetną sieć kontaktów.
Jak zaczęła się Twoja historia z superkondensatorami? Skąd akurat takie zainteresowanie naukowe?
Historia ta zaczęła się (jak wiele zresztą odkryć) od pewnego „hmm, to dziwne”. Pracując w 2011 roku nad osadzaniem warstw półprzewodników tlenkowych, a konkretnie tlenku cynku, który jest całkiem przezroczysty i twardy, zobaczyłem, że gdy z ciekawości wyszedłem poza standardowe parametry procesu wytwarzania, otrzymałem materiał czarny i łatwo zadrapujący się. Był to porowaty cynk, a to odkrycie pozwoliło mi rozwinąć prace właśnie nad superkondensatorami, czujnikami i jeszcze kilkoma innymi tematami.
Mój materiał jest czarny, bo porowaty, i rozprasza oraz absorbuje światło. Porowaty w skali nano, co jest unikalne, bo osadzając warstwy, zazwyczaj dostaje się warstwy zwarte, bez dziur, a z kolei porowate są proszki, które nie trzymają się powierzchni – ja mogę pokryć tym materiałem dowolną powierzchnię.
Chwila, co ma cynk do superkondensatorów?
Superkondensatory wymagają materiału (elektrody), który ma dużą powierzchnię. Żeby zgromadzić dużo ładunku, musisz mieć dużo powierzchni. Idealnie nadają się do tego materiały porowate, bo one właśnie mają większą powierzchnię. Gdy odkryłem (i opatentowałem) sposób wytwarzania porowatego cynku oraz porowatego tlenku cynku powstałego przez wygrzanie w tlenie porowatego cynku, zacząłem się zastanawiać, do czego można by tych materiałów użyć i wyszło mi, że m.in. do sensorów gazów, biosensorów czy właśnie do kondensatorów.
Mam do tego celu idealny eksperymentalny reaktor badawczy, umożliwiający dużą kontrolę parametrów oraz samego procesu. Tak więc udało mi się nie tylko zrozumieć, skąd ten czarny materiał, co to jest i dlaczego czarne, ale też, jaki w ogóle jest jego mechanizm wytwarzania.